środa, 5 maja 2010

Kontrasty.


Cześć wszystkim kuchareczkom, po raz kolejny!

Długo mnie tu nie było, oj długo, długo.. stanowczo za długo. Pył wulkaniczny zatrzymał mnie w Turcji, a potem w Grecji - Atenach. Byłam na "służbowym" wyjeździe z projektu z języka angielskiego - "Equal by law but not in reality?", programowo powinnam być tam 4 dni, z 4 zrobiły się prawie dwa tygodnie. Trochę Turcji, trochę Grecji i wiele innych Państw, miast w trakcie powrotu busem.. bo jak już wiecie, innej alternatywy powrotu nie było. 
Ale.. Zachwyciła mnie Turcja, dokładniej Izmir. Piękne, czyste miasto. Ludzie niesamowicie serdeczni i zawsze uśmiechnięci, kontrastowi i wyjątkowi. Ludzi takich jak tam nie spotka się w Polsce, a szkoda. Nie byłabym sobą gdybym nie miała jakichś ale. Kuchnia Turecka bardzo mnie rozczarowała. Jest albo za pikantna, albo za słona, albo za słodka. Nie ma w niej równowagi pomiędzy smakami. Ale, ale.. są oczywiście potrawy, produkty, które bardzo podpasowały moim kubkom smakowym. Czas zacząć! Zupy - jedyną zupą, która mi smakowała była domates çorbasi pomidorówka. Zwykle zupa ma konsystencję kremu i jest niesamowicie słona. Jeśli chodzi o mięsa, ile restauracji, tyle sposobów podania. Turcy podają KEBAP z ryżem, sałatką i jogurtem, na picie. Zastanawiałabym się czy nasz spolszczony kebab nie jest lepszy. Bułka, sos, surówka i mięso.. ach, tęskniłam za takim.  Próbowałam również tureckiej wersji pizzy - pida. Z kurczakiem i serem. O dziwo, panowała w niej równowaga, ale nie mogło zabraknąć piekielnie pikantnych zielonych papryczek chili. Można wybrać wersję z jajkami, bekonem czy baraniną. Pizza wypiekana jest w piecu opalanym drewnem i dzielona na prostokąty. Większość dań popija się słonym jogurem zmieszanym z wodą - Ayran. Śniadania, oj, te bardzo przypadły mi do gustu. Obwarzanki, obficie obsypane sezamem, jeszcze ciepłe, zjadane z miodem lub dżemem, niebo w gębie!!! Poza tym na stole królowały rózne rodzaje sera, oliwki, pasty - pomidorowe i paprykowe, jajka, pomidory, ogórki, dżemy i miody. Dość specyficzną propozycja jest Su Boregi, czyli cienkie płaty ciasta przełożone twarogiem z pietruszką i faszerowane liscie winorośli. Słodkości, o tak, przesłodkości. Wszystkie ciasta były tak oblane miodem, że aż w nim pływały, wystarczy zjeść malutki kawałeczek i ma się dość na długi, długi czas. Przykład ? Baklava, cieniutkie płaty ciasta z orzechami, wszystko zatopione w miodzie i obsypane delikatną kołderką pistacji. Wyjątkowo nie polubiłam puddingu ryżowego. Turcy do swoich potraw wrzucają dosłownie wszystko, wychodzą z założenia, że im więcej składników, tym lepsze. Niestety ta zasada, nie zawsze sprawdzała się w rzeczywistości. Cukierek z ponad 40 składników miał brązowy kolor i konsystencję plasteliny z wmieszanymi do środka orzeszkami. Nie wspomnę o puddingu, z również 40 składników. Nie polubiłam Tureckich serów, słone, twarde i dla mnie po prostu niesmaczne. Przejdźmy do przekąsek. Pokochałam ciecierzycę, prażoną ciecierzycę oraz w skorupce cukrowej. Tego trzeba po prostu spróbować, bo nie znam słów, które opiszą jej smak. Chałwa jest również zupełnie inna w smaku. Nasza polska jest o wiele cięższa i mniej krucha. Turcy uwielbiają skubać prażony słonecznik, na chodnikach i trawnikach jest po prostu plaga łupinek. Gofry!!! Jadłam w Turcji najlepsze w życiu (jak do tej pory) gofry. Słodkie, chrupiące i z przepysznymi lodami, o lodach chciałabym coś jeszcze powiedzieć, ale to później. Zamówiłam gofry z nutellą i polewą czekoladową, obsypane groszkami z białej czekolady i podane z lodami śmietankowymi. Tego trzeba spróbować! Jeśli chodzi o lody, w wesołym miasteczku miałam okazję spróbować lodów, jakich jeszcze nigdy nie widziałam. Trzymano je w głebokich pojemnikach, miały konsystencję gumy balonowej, dostępne w 4 smakach. Najlepsze są waniliowe i truskawkowe, oblane czekoladą i obsypane orzeszkami. Jeśli chodzi o turecką kuchnię to by było chyba wszystko, ale jestem pewna, że o czymś zapomniałam, bo jadłam tam tyle rzeczy, że ciężko mi to wszystko teraz usystematyzować i opisać. Jeśli sobię o czymś przypomnę, obiecuję, ze to opiszę. 



**********************


Kuchnia grecka, zdecydowanie mój numer dwa na liście, zaraz po włoskiej. 

Lekka, smaczna i prosta. 

Najbardziej smakował mi kurczak nadziewany szpinakiem z fetą podany z krążkiem ze szpinaku zapiekanego z fetą, jajkiem i serem. Greckie lody są zupełnie inne niż tureckie czy polskie. Wybrałam propozycję z bananami, bitą śmietaną i polewami. Polecam. 

Grecy mają przepyszne pieczywo, sery, miody i ciasta. Znów zabrakło mi słów.. rozmarzyłam się. 


Jeśli chodzi o krajobrazy, Turcja - Izmir zwaliła mnie z nóg, natomiast Grecja - Ateny... bardzo mnie rozczarowały. Miasto jest bardzo kontrastowe. Zdjęcia można oglądać tutaj : http://www.facebook.com/profile.php?id=100000104294331

Pozdrawiam Was wszystkie i dziękuję za chwilę uwagi, do kliknięcia! :) 

6 komentarzy:

Komarka pisze...

Patrycjo, przywołałaś bardzo miłe wspomnienia :) Po zdjęciu na początku wpisu już wiedziałam, że odwiedziłaś Izmir :) Też bardzo mi się podobał. A kuchnia turecka mi bardzo przypadła do gustu (oprócz dań z baraniną, której najzwyczajniej w świecie nie trawię). I pamiętam też te gumowe lody - ich sprzedaży zawsze towarzyszył też mały pokaz zręczności lodziarza ;) Pozdrawiam!

Arvén pisze...

Obserwuję twój blog od jakiegoś czasu...i postanowiłam się ujawnić ;)
Post o Turcji skłonił mnie do tego, bo odwiedziłam ten kraj w ubiegłym roku...i nie rozczarowałam się. Mogę podzielić się natomiast dość ciekawą informacją którą sprzedał mi gratis do dwóch paczuszek Turkish Delight pewien pan ;) Mianowicie że wszystko jest w Turcji tak niesamowicie słodkie ze względu na...klimat. Ponoć w tak ciepłych miejscach lepiej jest jeść bardzo słodkie rzeczy. Nigdy nie sprawdziłam czy ma to jakieś naukowe potwierdzenie, ale Turcy wywiązują się z tego celująco i do wszystkiego ładują tony cukru :P
Ja baardzo miło wspominam moje tureckie wakacje [pod względem żywieniowym również] a najbardziej to chyba konfiturę z płatkami róży i tajemniczy kuskus, którego do dziś nie udało mi się rozgryźć ;)

Na pewno będę obserwować dalej twój blog, pozdrawiam,

asieja pisze...

ach, jaka piękna opowieśc..

gosiuwka pisze...

Patrycjo, gdy się czyta tego posta to aż samemu chce się utknąć w chmurze pyłu wulkanicznego ;-) Już czuję te smaki i szczerze powiedziawszy to właśnie ta nierównowaga w kuchni tureckiej mnie zaintrygowała. Tak już bywa, co człowiek to inne gusta. Pozdrowionka.

Atria C. pisze...

Także byłam w Grecji na wyjeździe z programu studenckiego:-)

Bardzo mi się Ateny podobały - czy nadal jest tam mnóstwo bezpańskich psów? Kuchni zbyt dobrze nie wspominam, ale to dlatego, że karmili nas fast-foodami.

W Turcji nie byłam i turcji zazdroszczę:)

cookie pisze...

Poprawione :) Wybacz na szybko nie zwróciłam uwagi :) Dzięki